Słyszeliście o Wierszynie, polskiej wiosce na dalekiej Syberii?
To naprawdę ciekawa historia. W 1910 roku Polacy, głównie mieszkańcy Małopolski dali się skusić rosyjskim zapędom zasiedlania Syberii. Sprzedali wszystko co mieli i dobrowolnie postanowili zacząć nowe życie.
W Polsce nastroje polityczne nie były wtedy zbyt obiecujące i liczyli na to, że w Rosji czekać ich będzie lepsze życie. Rosjanie obiecali darmową ziemię i pomoc w zasiedleniu. Drogę pokonali pociągiem, zostawiając za sobą stare życie. Na miejscu zastali dziką ziemię, którą najpierw własnymi rękami musieli wykarczować.
Zabrakło im czasu na wybudowanie domów i pierwszą srogą syberyjską zimę przetrwali w ziemiankach. Kolejne lata to czas ciężkiej pracy fizycznej i psychicznej budowy nowego domu.
Przenieśli na tamtą ziemię trochę polskości, swoją tradycję, kulturę, religię i język.
Dziś w Wierszynie mieszka polski proboszcz oraz nauczycielka języka polskiego - Pani Henryka, która ugościła nas w swoich progach.
Oboje odgrywają ważną rolę w podtrzymywaniu resztek polskości. Na miejscu znajduje się cmentarz, na którym znaleźć można polskie nazwiska. Język polski zna coraz mniej osób. Nie ma się z resztą co dziwić, w końcu młode pokolenie nie pamięta już tamtych czasów, rodzi się w rosyjskiej rzeczywistości i z nią wiąże swoją przyszłość. Miło było jednak po paru miesiącach podróży dotknąć trochę polskości, mimo że do domu zostało nam wtedy jeszcze parę tysięcy kilometrów.
W zamian za gościnę pomogliśmy Pani Henryce z opałem na zimę. Mamy nadzieję, że wystarczyło na długie zimowe syberyjskie wieczory.