Afryka przyciąga na wiele sposobów. Jedni podążają śladami dzikich zwierząt, tak licznie zgromadzonych w parkach narodowych. Inni pragną zobaczyć krajobrazy rodem z National Geographic. Jeszcze inni chcą dotrzeć do „dzikich plemion”, których tradycja zanika. Ci ostatni mogą się mocno zdziwić, kiedy dowiedzą się, że wcale nie są te plemiona takie dzikie, jakby się mogło wydawać.
Jednym z najbardziej różnorodnych etnicznie regionów w całej Afryce Wschodniej jest Etiopia. W każdym z regionów wydzielonych administracyjnie żyją inni ludzie, odmienni pod wieloma względami: rysów twarzy, ubioru, fryzur, dekoracji na ciele, języka, obyczajów. Wciąż dochodzi między nimi do różnego rodzaju niesnasek, a że wielu ma broń…
Hamerowie
Najbardziej zróżnicowanym etnicznie regionem jest Dolina Omo, położona w południowej części Etiopii. Teren zamieszkuje mnóstwo grup etnicznych, które wciąż wiodą bardzo tradycyjne życie. Jednak nie da się ukryć, że wkrada się do nich nowoczesność, a konkretnie pieniądze. Ale zanim o tym, pozwólcie, że trochę Wam opowiem o Hamerach.
Najbardziej rzucającym w oczy elementem tradycji są kobiece włosy. Fryzurę każda pani przygotowuje samodzielnie z mieszanki glinki, tłuszczu i ochry, nadającej charakterystycznego koloru. Warunki atmosferyczne szybko radzą sobie z misternie przygotowaną fryzurą, dlatego ważne jest codzienne jej natłuszczanie.
Ogromne znaczenie ma także biżuteria. Dorosła kobieta nosi na szyi drewniane obręcze. Dwa pierścienie świadczą o tym, że dziewczyna jest zaręczona. Kiedy pojawia się żelazna obroża oznacza to, że kobieta ma męża. Z obrożą nie rozstanie się do końca życia, będzie w niej spać, a skóra niejednokrotnie ulegnie bolesnym podrażnieniom. Charakterystyczną obrożę może nosić tylko pierwsza żona. Daje jej to automatycznie wyższy status społeczny.
Tradycyjnie rolą mężczyzny jest polowanie, a także hodowla bydła. Na barkach kobiety leży dbanie o dom, a tym samym codzienne organizowanie wody, którą nosi na plecach w baniakach dwudziestolitrowych parę kilometrów. Organizuje także drewno na opał, przyrządza jedzenie, i oczywiście wychowuje dzieci. Cóż trzeba przyznać, że nie ma lekkiego życia.
Mężczyzna może mieć kilka żon, ale to rodzice decydują kiedy i kogo może poślubić. Często zgodę otrzymuje dopiero w wieku około trzydziestu lat. Z kolei przeciętny wiek zamążpójścia kobiety to osiemnaście lat. Z prostej kalkulacji wynika, że żony przeżywają swoich mężów, dlatego sporą część społeczeństwa stanowią wdowy. Za wybrankę płaci się bydłem i to niemałą ilością, bo nawet trzydziestoma kozami i dwudziestoma krowami. Nie dziwię się, że z tym małżeństwem trzeba trochę poczekać. Ponoć spłacają ten dług w ratach rozłożonych jak kredyt na całe życie.
Zatem kiedy mężczyzna może poszczycić się pokaźnym stadkiem zasługuje też na kilka żon. Oczywiście działa to tylko w jedną stronę bo kobieta może mieć w życiu tylko jednego męża.
Rytuał przejścia
Wciąż żywą tradycją jest tak zwany „bull jumping", ceremonia, którą każdy mężczyzna musi przeżyć raz w swoim życiu. Wiek nie ma znaczenia, to rodzina decyduje, kiedy syn jest gotowy. Powinien mieć na swoim koncie zabite zwierzę. Czasem wystarczy 12 lat, a czasem 18. Tradycja polega na przebieganiu kilkukrotnie nago po stadzie byków, które są uprzednio wysmarowane odchodami. W tym czasie kobiety są biczowane do krwi, same o to prosząc. Zawierany jest w ten sposób pakt i tak zwany dług wdzięczności między siostrą a bratem. Aby blizny były dorodne i wyraziste wcierana jest w nie sól, popiół oraz ziemia. Ilość blizn ma znaczenie pod kątem matrymonialnym: im więcej blizn, tym bardziej atrakcyjna jest kobieta. Z reguły w dniu rytuału rodzina ma już wybraną małżonkę dla swojego syna. Poślubi ją niedługo później. Warto dodać, że gdyby ktoś z Was chciał zobaczyć taki rytuał oczywiście nie ma problemu, wystarczy zapłacić. Nie byliśmy zainteresowani.
Handel wymienny
Ważnymi dniami w kalendarzu Hamerów są poniedziałki i czwartki, gdyż odbywa się wtedy tzw. market. W niektórych miejscach także w sobotę.
Panie zabierają ze sobą owoce, które udało im się wyhodować, drewno z buszu, czy ręczne wyroby i ruszają nieraz parę kilometrów, aby je sprzedać. Panowie z kolei handlują bydłem. Taki market to nie tylko forma zdobywania i wydawania pieniędzy, ale przede wszystkim miejsce spotkań, czas kiedy kobieta ma tzw. wychodne. Może wyjść z domu, spotkać koleżanki i poplotkować. Może też dorobić sobie poprzez pozowanie do zdjęć. Panie są pod tym względem zasadnicze. Za każde wykonane zdjęcie życzą sobie 5 birrów (ok. 0,5 zł). Często wypatrują turystów i dopraszają się zdjęcia oczekując następnie zapłaty. Uwielbiam targi, w każdym kraju, który odwiedzamy zawsze ich wyszukujemy. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, że nie miałam na taki targ wstępu bez… przewodnika. Nie mogłam kupić pomidora czy ziemniaka bez towarzystwa opłaconego Pana. Doszło do mocnej utarczki słownej i groźby wezwania policji przez lokalną mafię przewodników, kiedy próbowaliśmy pójść na targ sami. Cóż, jak widać na wszystkim można zarobić.
Inne plemiona Doliny Omo
Warto wspomnieć też o plemieniu Arbore, które na głowie nosi drewniany hełm, służący także jako miska do picia oraz jedzenia. Wciąż żywa jest tam tradycja obrzezania kobiet, z czym ponoć rząd walczy. Obrzezanie jest zabiegiem bardzo bolesnym i wręcz niebezpiecznym dla zdrowia. W większości krajów świata jest zabiegiem nielegalnym. Przy okazji polecam film „Kwiat Pustyni”, opowiadający historię pewnej Somalijki. Warto zobaczyć.
Wszystko jest na sprzedaż
Mursi są chyba najbardziej charakterystycznymi z plemion afrykańskich. Kojarzę ich z National Geographic jeszcze z dzieciństwa. Zgodnie z tradycją, kiedy dziewczyna gotowa jest do ożenku, ma wykonywane nacięcie poniżej dolnej wargi i wkładany do niej gliniany krążek, wraz z wiekiem krążek jest powiększany, osiągając średnicę niemal czterdziestu centymetrów! Co więcej część z nich traci "jedynki", aby łatwiej móc operować krążkiem. Obecnie odchodzi się już od tej tradycji. Bardzo chcieliśmy zobaczyć Mursi ale uwierzcie, byliśmy już bardzo zmęczeni poczuciem, że wszystko możesz kupić. Otóż, aby dotrzeć do Mursich musisz dokonać szeregu opłat: od wjazdu na teren parku narodowego, który zamieszkują, po przymusowe wynajęcie przewodnika, ochroniarza z bronią, opłatę haraczu dla szefa wioski, po każdorazową opłatę za wykonane zdjęcie. Możesz również wykupić „bon” na zdjęcia u wodza, ale nie daje to żadnej gwarancji, że nikt nie będzie domagał się dodatkowej opłaty za zdjęcie. Ochroniarz jest ponoć obowiązkowy ze względu na słynną agresywność Mursich, którzy lubią się upijać od rana i kiedy nie przypadniesz im do gustu stają się niesympatyczni. A warto dodać, że wszyscy panowie są uzbrojeni. Uznaliśmy, że nie jesteśmy zainteresowani taką „atrakcją”. Tak, przybiera to już formę żywego zoo.
Mamy dla Was zdjęcia udostępnione przez Djamilę i Mirku, z którymi podróżowaliśmy parę dni.
Chrzest
Pewnej nocy trafiliśmy przypadkiem do misji katolickiej prowadzonej przez księdza Cyryla z Kamerunu. Przygotowywał się właśnie do wielkiej ceremonii. Po kilku latach prowadzonych intensywnie działań edukacyjnych przystępował do chrzczenia Hamerów, chrzczenia Hamerów! Musieliśmy to zobaczyć. Doświadczenie niesamowite. Grupa na wpół roznegliżowanych dziewczynek w tradycyjnych strojach śpiewała radosne pieśni klaszcząc i tańcząc. Z kolei we mszy uczestniczyło około 200 Hamerów. Ceremonia prowadzona była przez samego biskupa, który specjalnie na tą okazję przyjechał do wioski.
Na koniec symbolicznie oblał głowy święconą wodą.
Sakramentowi chrztu poddane zostały kilkuletnie dzieci, ale w większości dorośli, łącznie ponad czterdzieści osób. Mam bardzo mieszany stosunek do tego, co zobaczyłam. Powiedziałabym wręcz, że nie podoba mi się to. Celem jest stopniowe oduczanie Hamerów ich tradycji i nauka życia chrześcijańskiego. Już teraz dzieci dwa razy w tygodniu chodzą na lekcje religii. Niedługo przestaną ubierać się w tradycyjne stroje, przestaną celebrować swoje tradycje skakania przez byki bo kościół chrześcijański uznaje je za tradycje pogańskie. Co byśmy o nich nie sądzili, uważam, że każdy ma prawo do życia po swojemu. Tymczasem nawracanie prowadzi z czasem do zanikania różnorodności kultur. Wydawać by się mogło, że to rozwój cywilizacyjny jest winien upodabnianiu się wszystkich do siebie, postępującej globalizacji. A tu się okazuje, że ręce macza w tym chrześcijaństwo.
Po drugiej stronie granicy
Granicę kenijską przekroczyć można w dwóch miejscach: w Moyale oraz w Omorate. To drugie przejście graniczne należy do mniej uczęszczanych i dzikszych. Do tego stopnia, że po stronie kenijskiej nie ma żadnych służb celnych a po stempel w paszporcie trzeba jechać od stolicy. Ale teren wzdłuż jeziora Turkana należy do najpiękniejszych (ponoć) w Afryce Wschodniej. Oczywiście pojechaliśmy tamtędy bez zastanowienia. Dzięki temu mieliśmy okazję spotkać przedstawicieli trzech najliczniejszych plemion w Kenii: Masajów, Samburu oraz Turkana, dla których granice nie istnieją.
Samburu mają korzenie Sudańskie. Są nomadami poszukującymi wody i trawy dla swoich stad. Całe szczęście historycznie nie byli w obszarze zainteresowania kolonizatorów brytyjskich więc Ci nie zdołali zniszczyć ich kultury. Ziemia, którą zamieszkują i na której wypasają zwierzęta jest wspólna. Kiedy zasoby wyczerpią się, Samburu zbierają manatki i szukają nowego miejsca do zasiedlenia. Budują tam chatki ze ścian mułowych, a częściej z traw i żyją w małych wioskach, zamieszkałych przez około dziesięć rodzin.
Również w tej kulturze praktykuje się obrzezanie obu płci. Dziewczyna może zostać wydana za mąż niedługo po tej ceremonii. Niestety prowadzi to czasem do sytuacji, w których nawet dwunastoletnie dziewczynki poślubiają mężczyzn, mogących być ich dziadkami. Rząd kenijski walczy z tymi praktykami, inwestując w edukację dziewcząt i przeciwdziałając aktom obrzezania.
Z obrzezaniem skończył z kolei lud Turkana. Plemię również prowadzi koczowniczy tryb życia. Ciekawostką jest, że mężczyźni praktykują tak zwane wyprawy bydlęce, czyli cóż tu dużo mówić... kradzież zwierząt z innych stad. Jest to zwyczaj powszechnie akceptowalny i oparty o tradycję. W ostatnich latach problem stał się bardziej złożony ze względu na powszechność broni palnej.
Kobiety Turkana są bajecznie kolorowe. Ilość noszonej przez nie biżuterii określa ich status społeczny. Spójrzcie!
I na tym kończy się kolorowa Afryka. Zmierzając dalej na południe można się natknąć głównie na koszulki drużyn piłkarskich i logo Nike czy Adidasa.