ONZ narzuca ochronę 17% ziemi do 2020 roku. Czy zastanawialiście się kiedyś nad ideą parków narodowych? Czy aby na pewno istnieją jedynie po to, żeby chronić zwierzęta w ich naturalnym środowisku? Komu służą i kto czerpie z nich zysk? Jakie są skutki uboczne ich zakładania?
Często w konfrontacji: człowiek i przyroda, wygrywa człowiek. W tym przypadku dzieje się odwrotnie. Ogromne połacie parków narodowych, pokrywają sporą część Afryki wschodniej i południowej. Bardzo gęsto zaludnionej Afryki. Tereny objęte rezerwatami od wieków zamieszkiwane były przez grupy etniczne, które żyły w zgodzie z przyrodą. Masajowie, Pigmeje czy Buszmeni w pełnej symbiozie koegzystowali ze zwierzętami. I nagle tereny, które były ich domem, zostały uznane za należące tylko do zwierząt. Dla tysięcy tubylców oznaczało to zerwanie z tradycją.
Ale czy na pewno parki są dla zwierząt, żeby mogły żyć w spokoju? To jak mają się do tego tłumy pojazdów, pakujących po dziesięciu turystów zaopatrzonych w aparaty? Jak ma się do tego infrastruktura turystyczna w parkach: drogi i luksusowe lodge? Przeloty samolotami, balonami, wodne safari? Na koniec, jak mają się do tego zorganizowane polowania na zwierzęta, na których owe parki zarabiają krocie? Głośna jest ostatnia sprawa dyrektora z Manhattanu, który zrobił sobie zdjęcie z lwem, zastrzelonym, gdy ten spał.
Polowanie za pieniądze
Zachód potępił pozyskiwanie kości słoniowej, czyli bestialskie zabijanie słoni ze względu na ich dorodne kły. Sam wcześniej przyczynił się do rozwoju tego procederu. A teraz wielu bogatych ludzi Zachodu spędza swoje wakacje na polowaniu na dziką zwierzynę na przykład w Zimbabwe. Polowanie w Parku Narodowym, który ma w założeniu chronić zwierzęta! Spotkaliśmy na Kalahari bardzo interesującego kierowcę safari, z którym wdaliśmy się w dłuższą dyskusję. Pracował w przeszłości w wydziale do spraw zwalczania kłusownictwa. Na moje pytanie jakie obecnie grożą kary za złapanie na gorącym uczynku powiedział:
- Kiedyś trzymaliśmy się prostej zasady: najpierw strzelaj, potem zadawaj pytania. Obecnie kara wynosi dwadzieścia lat pozbawienia wolności. Ale to zdecydowanie za mało! Po pierwsze dlatego, że jak taki bandyta odsiedzi swój wyrok to istnieje bardzo duże ryzyko ciągłości i powrotu do procederu. Po drugie kara jest kompletnie niewspółmierna do czynu. Zabijając bezmyślnie samicę nosorożca, tylko i wyłącznie w celu pozyskania jej rogu, tak jak kiedyś pozyskiwało się kość słoniową, to nie tylko zabicie jej, ale także pozbawienie możliwości pojawienia się na świecie jej pięciu do ośmiu młodych, które zapewniłyby ciągłość tego zagrożonego gatunku. Z kolei te młode w przyszłości będą miały swoje dzieci. Zabijając zatem jedno dorosłe zwierzę, zabijasz tym samym kolejne pokolenie. Zmroziła mnie ostatnio głośna sprawa dentysty ze Stanów Zjednoczonych, który zapłacił organizatorom polowania 55 tysięcy dolarów i zabił najsłynniejszego lwa Zimbabwe, Cecila. Czy wiesz, jak daleko idące konsekwencje niesie zabicie samca? Jego zadaniem jest bronienie terytorium. Tym samym zapewnia bezpieczeństwo samicy oraz młodym. Jego śmierć to jasny sygnał dla innego samca, że teren jest wolny. Daje mu to przyzwolenie na brutalne zabicie młodych oraz przejęcie samicy. Co prawda do takich sytuacji dochodzi w naturze i jest do proces stosunkowo zdrowy, gdyż uniemożliwia tworzenie związków kazirodczych, a tym samym chorób genetycznych, dostarcza świeżej krwi. Ale człowiek nie jest Bogiem. I to nie on powinien decydować o losie lwiej rodziny!
Wydaje się, że idea tworzenia Parków Narodowych dla dobra zwierząt, czasem jest tylko teorią. W praktyce chodzi raczej o czerpanie zysków z turystyki, kosztem nawet życia tych zwierząt.
Ochrona przyrody kontra prawa człowieka
Zostańmy na chwilę przy Masajach. Kiedy po II wojnie światowej park Serengeti został uznany częściowo za rezerwat przyrody Masajowie musieli opuścić zamieszkiwane od wieków tereny. Nie zapominajmy o tym, że to biali kolonizatorzy na masową skalę pozyskiwali kość słoniową, że w czasie tej samej wojny wojsko żywiło się zwierzętami, na które polowali na tych samych terenach, które teraz miały pozostać obszarami bez ingerencji człowieka. W ślad za Serengeti poszły parki Masai Mara, Ngorongoro, ogromne połacie masajskiego terenu. Ciekawie pisze na ten temat Anna Horolets. W 2009 r. masowa eksmisja spowodowała spalenie ponad 200 domów w efekcie czego aż 3000 osób z dnia na dzień zostało bezdomnymi. Za naruszanie zasad Masajowie obarczani byli wysokimi grzywnami, a nawet skazywani na więzienie.
Wypędzeni, przesiedleni, bez wsparcia w adaptacji nie tyle do nowego miejsca, co do nowego życia. Miasto nigdy nie było ich domem. A od teraz nie mogli już zamieszkiwać buszu. Część z nich wypasa bydło, część sprzedaje własne wyroby turystom. Tak, wielu żyje z turystyki. Ubrani w tradycyjne stroje nagabują turystów. Ci się frustrują, nie znając drugiego dna.
Dużo dobrego pisałam ostatnio o Debswanie, która w ramach społecznej odpowiedzialności biznesu inwestuje w ochronę środowiska. Nie wiedziałam jednak, że jest też druga strona medalu: Debswana jest krytykowana za nierespektowanie praw człowieka, konkretnie praw San, czyli Buszmenów, rdzennej ludności zamieszkującej między innymi tereny obecnego parku Central Kalahari. Z tych samych, ekologicznych pobudek, zostali eksmitowani. Zniszczono ich domy, odcięto wodę, zakazano im polować, ba! Zakazano przebywać na ziemi, która od pokoleń była ich ziemią. Nie przeszkadzało to jednak wybudować kopalni diamentów na terenie Parku Central Kalahari. Co ciekawe do niedawna, bo do roku 2013, istotną gałęzią gospodarki kraju była… turystyka łowiecka. Szacowano, że dostarczała do budżetu aż dwadzieścia milionów dolarów rocznie!
Również Pigmeje nie mają łatwego życia. Zamieszkiwali Demokratyczną Republikę Konga, Kongo, Ruandę i Ugandę. Zostali wyrzuceni z rezerwatu przyrody w Itombwe oraz Parku Virunga (DRK), chroniącego goryle górskie. Na domiar złego na terenie tego samego parku rząd niedawno wydał koncesję na wydobycie ropy naftowej. Niedaleko położony park Kahuzi-Biega, również „oczyszczony” został z niechcianych Pigmejów. Sześćset tysięcy z nich zostało wypędzonych bez najmniejszego wsparcia rządu. Co mają zrobić ze sobą ludzie, którzy nie znają innego życia? Analfabeci, bez edukacji mają nagle znaleźć swoje miejsce w mieście?
Podobny los spotyka ludność tubylczą nie tylko w Afryce, ale także w Azji czy Ameryce Południowej. Argentyna, Chile, Ekwador, Tajlandia, Indie czy Sri Lanka to tylko wybrane kraje, które zmagają się z podobnymi problemami.
Turystyka masowa
Wysiedlanie ludów, by zorganizować płatną rozrywkę dla innych. Tak w skrócie można podsumować sens istnienia wielu parków narodowych. Najbardziej jaskrawy przykład zatracenia idei ochrony przyrody zaobserwowaliśmy w parku Krugera w RPA. Podejrzewaliśmy, że Kruger to będzie cepeliada ale to, co zobaczyliśmy przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania. Wszystkie główne drogi w parku pokryte są równiusieńkim asfaltem. Z jednego z aut, które spotkaliśmy przy wjeździe wysiadła Pani w butach na wysokich obcasach. Na terenie parku znajduje się kilka campingów, które w rzeczywistości nazwać można bez wahania miastami campingowymi. Dla przykładu na terenie campingu Skukuza znajduje się stacja benzynowa, dwa baseny, restauracja (w której można zjeść mięso z dzikiej zwierzyny, na przykład kudu czy strusia), sklep spożywczy oraz z pamiątkami, kawiarnia, pole golfowe, myjnia samochodowa, dwa pola kempingowe do granic możliwości wypełnione najnowszymi suvami Porshe i BMW z przyczepami kempingowymi oraz ponad dwieście (DWIEŚCIE) domków na wynajem, które również podczas naszej wizyty w większości były zajęte. Dodam, że takich „kempingów” w Krugerze jest kilka.
Wyobraźcie sobie zatem co przeżywa taki biedny nosorożec. Zajada się trawą aż tu nagle pojawia się jakiś niezidentyfikowany pojazd. A skoro pojawił się jeden nie musi czekać długo na drugi. A jak już pojawił się samochód safari to w półtorej minuty z każdej strony nadjeżdżają inne safari, które komunikują się za pośrednictwem CB radia. Tak więc chce on przejść przez sztuczną przegrodę na łące jaką jest droga… ale się nie da! Stoi tam bowiem już kilkanaście samochodów skutecznie barykadując jego naturalny niegdyś trakt.
Zatem dla kogo jest ten park? Dla nosorożca czy turysty? A jedną z atrakcji na koniec parku są rysunki naskalne Buszmenów. Zostawię to bez komentarza.
Balans
Większość z 6 000 parków narodowych na świecie i 100 000 miejsc chronionych zostało stworzonych przez usunięcie ludów plemiennych.
Wypędzanie tych, z których nie ma zysku, i witanie z otwartymi rękami tych, którzy dysponują dolarami - czy to nie hipokryzja? Dobrze brzmiące hasła ochrony przyrody często są jedynie przykrywką do zarabiania pieniędzy na przemyśle czy turystyce.
Do rządów napływają miliardy dolarów od zagranicznych organizacji takich jak Bank Światowy, Globalny Fundusz Ochrony Środowiska, czy USA oraz UE. Niestety pozyskiwanie łatwych pieniędzy zaślepia i prowadzi to nagłej, nieprzemyślanej i niesprawiedliwej polityki przesiedleńczej, a raczej wysiedleńczej. Tym bardziej, że kontrola nad wydatkowaniem pieniędzy zagranicznych jest delikatnie mówiąc ograniczona.
Możemy zgodzić się z celami ochrony, ale jeśli te chronione obszary zostaną następnie przekroczone przez firmy wydobywcze, jaki jest sens ochrony?
Tauli-Corpuz, specjalny sprawozdawca ONZ ds. Praw Ludności Tubylczej podczas kongresu Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody na Hawajach w 2016 roku.