eSwatini to kraj wyjątkowy pod wieloma względami. Jedyne państwo na ziemi, którego nazwa zaczyna się na od małej litery. Na dodatek królestwo z monarchą poligamicznym. Przechadzając się po górach i pagórkach możesz wdepnąć w pole marihuany. A populacja jest realnie zagrożona wymarciem ze względu na ogromny odsetek osób chorych na AIDS.
eSwatini jest monarchią absolutną. Obecnym królem eSwatini jest Mswati III, który rządzi nieprzerwanie od 1986 roku. Niewiele takich zostało na ziemi. Wśród monarchii wymienić można Oman, Arabię Saudyjską czy Katar. Król jest głową państwa, jest również rząd z premierem ale wystarczy dodać, że jest on wybierany przez monarchę i pozamiatane. Warto też nadmienić, że od lat siedemdziesiątych istnienie opozycyjnych partii politycznych jest nielegalne. Istnieje tylko jedna, Narodowy Ruch Imbokodvo (INM). Kraj jest autonomiczny politycznie i gospodarczo, w rzeczywistości uzależniony od swojego większego sąsiada, Republiki Południowej Afryki. Eksportuje cukier, diamenty, węgiel kamienny, drewno, azbest i mięso. Importuje całą resztę.
AIDS dziesiątkuje populację, która wcale nie jest liczna. eSwatini zamieszkuje jedynie niewiele ponad milion ludzi. Różne źródła podają, że co drugi lub co trzeci jest nosicielem wirusa.
Królestwo eSwatini
Słyszeliście o takim kraju? W mojej świadomości to wciąż Swaziland. Zmiana nazwy państwa to ogromne przedsięwzięcie logistyczne, rebranding z prawdziwego zdarzenia. Trzeba przecież wymienić wszystkie dowody osobiste, tablice rejestracyjne w samochodach, znaki drogowe, nazwy firm, wszystko. Szacowano, że koszt takiego rebrandingu wyniesie około sześciu milionów dolarów. Czy kraj stać na taki wydatek?
Jednym z oficjalnych powodów zmiany nazwy była potrzeba odróżnienia nazwy Swaziland od Switzerland, która w języku angielskim jest zbyt podobna, To może i Polska powinna pomyśleć o zmianie? W końcu Poland brzmi jak Holand i mocno w podroży daje nam się to we znaki. Nazwa została zmieniona także z okazji pięćdziesiątych urodzin króla oraz pięćdziesięciolecia niepodległości. Choć ważniejszym powodem była chęć porzucenia kolonialnej nazwy i powrotu do korzeni.
Królewskie życie usłane różami
Król Mswati III jest genialnym PRowcem. Doskonale wie jak budować swój wizerunek tak, by poddani go kochali. Wie też jak uciszyć tych, którzy miłością do niego nie pałają. Genialnie to sobie wymyślił. Choć nie do końca on, raczej jego poprzednik. On tylko korzysta. Przywilejów władzy ma mnóstwo. Zacznijmy od tego, że królewska rodzina zarządza większością prosperujących biznesów. Kontroluje produkcję trzciny cukrowej, przemysł wydobywczy czy hodowlany. Nikt poza nim nie może się porządnie wzbogacić. Jeśli tylko komuś wiedzie się za dobrze trzeba coś z tym zrobić. Rząd istnieje ale jego skład dobierany jest przez króla. Nie trudno się domyślić, jakie są tego konsekwencje. Opozycja nie istnieje. Ale najlepszy przywilej, jaki ma król to posiadanie wielu żon. Naprawdę wielu. Corocznie organizowany jest tak zwany Taniec Trzcin, podczas którego dziewice roznegliżowane od pasa w górę tańczą dla króla. On zaś osobiście wybiera swoją nową żonę, która od tego momentu zaczyna nowe życie. Dosłownie. Przenosi się do pałacu, zrywa kontakty z rodziną. Znane są przypadki samobójstw popełnianych przez żony, które nie mogły sobie poradzić z tym ubezwłasnowolnieniem. Amnesty International oskarżyło króla o naruszenie międzynarodowego prawa kobiet. Król porwał niedawno osiemnastoletnią uczennicę szkoły średniej, która została później przymusowo jego oficjalną żoną.
Obecnie król posiada piętnaście żon. Jest jeszcze młody więc wszystko przed nim. Zgodnie z tradycją może poślubić narzeczoną dopiero, kiedy ta zajdzie w ciążę, gwarantując spadkobierców. W ten sposób ma już, uwaga, dwadzieścioro siedmioro dzieci.
Podczas naszego pobytu w eSwatini obchodził uroczyście swoje pięćdziesiąte pierwsze urodziny. Jego ojciec zmarł w wieku osiemdziesięciu trzech lat, owdawiając sto dwadzieścia pięć oficjalnych żon, ponad sto kochanek oraz ponad trzysta dzieci! Swoją drogą z tymi urodzinami to też śmieszna sprawa. Po całym kraju rozwieszone były plakaty z wizerunkiem króla w narodowym stroju oraz z życzeniami wszystkiego najlepszego. Naród ma się weselić!
Nie mieliśmy za wiele okazji, żeby porozmawiać z ludźmi. Szczęście w nieszczęściu sytuacja zmusiła nas do odwiedzenia zakładu mechanicznego i spędzenia tam kilku godzin. Poznaliśmy bardzo interesującego szefa zakładu, który uchylił nam rąbka tajemnicy. Wyraźnie nie pałał wielką sympatią do swojego władcy. Prowadzi biznes wraz ze swoim bratem. Specjalizują się w lakiernictwie samochodowym. Jednak, żeby przetrwać musieli poszerzyć biznes także o mechanikę i elektromechanikę samochodową. Nie wchodziło jednak w grę zatrudnienie wyspecjalizowanego mechanika. Po pierwsze dlatego, że ze świecą takich szukać. Jak twierdzi polityką króla jest nieinwestowanie w edukację narodu, choć sam kształcił się w Londynie. Naród niewyedukowany to naród potulny i podatny na manipulację. Skądś to znamy. Po drugie każdy, kto ma fach w ręku bo albo się z nim urodził albo sam nauczył, z wiadomych względów nie chce pracować dla kogoś, a zarabiać na siebie. W efekcie wspomniani bracia musieli zagryźć zęby i stworzyć interesującą formę biznesu, w której pod jednym dachem pracuje kilku specjalistów zarabiających na własny rachunek. Pieniądze wędrują więc do wielu kieszeni, a nie jednej – szefa.
- Skomplikowane, ale jakoś musimy sobie radzić żeby przetrwać. Po całym kraju rozsiani są ludzie króla, którzy węszą i wiedzą wszystko o wszystkich. Szczególnie o tych, którym wiedzie się za dobrze. – dodał.
Zapytałam jak wygląda możliwość opuszczenia kraju. Czy problematyczne jest wyrobienie paszportu?
- Owszem, można ubiegać się o paszport i z trudem go dostać. Ale mówię tu o paszporcie na SADAC, czyli unię południowoafrykańską. Po niej jeszcze w miarę możemy się poruszać. Ale jeśli masz zakusy, żeby zobaczyć coś poza unią, to już nie jest tak kolorowo. Zaraz będziesz przepytywany po co chcesz wyjechać, dlaczego tam, będziesz musiał przedstawić konkretny plan, cel wyjazdu, udowodnić, że masz na to pieniądze. Dużo pieniędzy. Wyrobienie takiego paszportu trwa nawet parę miesięcy, o ile w ogóle zakończy się sukcesem. Król nie lubi, kiedy jego ludzie opuszczają kraj.
No tak, mogliby za dużo zobaczyć i nie daj boże wrócić z jakimiś rewolucyjnymi pomysłami. A rewolucyjne pomysły dławione są w zarodku. Przeciwnicy polityczni są zastraszani lub zamykani w więzieniach. Choć oczywiście nie mówi się o tym głośno.
Jego reżim wielokrotnie był oskarżany o stosowanie tortur, egzekucje pozasądowe, aresztowania, zatrzymania, a także nieuzasadnione przeszukania i konfiskaty mienia. Ma na sumieniu ograniczanie wolności słowa, zgromadzeń i stowarzyszeń, nękanie aktywistów i dziennikarzy. Oliwy do ognia dolewa wystawne życie króla. Dla zobrazowania skali problemu w 2014 roku parlament przeznaczył sześćdziesiąt jeden milionów dolarów z budżetu państwa na roczny budżet domowy króla. Dla świętego spokoju zakazał fotografowania swoich samochodów. Jego żony zakupy robią w Dubaju, dzieci kształcą się w Londynie. Natomiast naród żyje ubogo. Nie aż tak ubogo jak Lesotho, ale w porównaniu do RPA, z którym tak blisko współpracuje, to zdecydowanie dwa światy.
- Król może wszystko. Ostatnio wybrał sobie na żonę czternastoletnią dziewczynę. Pouczał nas jednocześnie, że nie wolno robić takich rzeczy. Natomiast jemu wolno. Jemu wolno wszystko.