Pisałam niedawno o post-apartheidzie. Dziś postaram się rzucić inne światło na problemy, z którymi mierzy się współczesna Republika Południowej Afryki, a szczególnie jej biała część.
Do napisania tekstu zainspirował mnie poznany w podróży ciekawy człowiek, farmer, z którym utrzymuję kontakt do dziś. Farma była w jego rodzinie od pokoleń. Dziś w obliczu sytuacji ekonomicznej oraz politycznej zmuszony jest do sprzedaży ziemi. Boi się o życie swoje i rodziny. W obawie o bezpieczeństwo wolał zachować anonimowość. Zasypał mnie wątkami, z których nie zdawałam sobie sprawy, i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Pomógł mi zobaczyć złożone problemy (choć do ich zrozumienia daleko), dławiące RPA od lat, których efekty obserwuje się dziś. Bez wątpienia podłoże stanowią lata apartheidu, ale jak dodamy do tego współczesną globalną korupcję to sami zobaczycie, że powstaje mieszanka wybuchowa.
Człowiek skandal
Jacob Zuma. Prezydent Jacob Zuma. Od niego zacznę tą historię. Należy mu się parę zdań. Wywodzi się z tych samych kręgów co Mandela. Równolegle z nim odsiadywał nawet dziesięcioletni wyrok za działalność polityczną. Zaangażowany, oddany sprawie. Zapowiadało się świetnie. Niestety podczas wspinania się po drabinie kariery zabrnął w złym kierunku. Zaczął wykorzystywać wpływy polityczne do napychania własnej kieszeni. Wybrał smutną ścieżkę podobną do wielu przywódców, którzy będąc u władzy skupiają się głównie na zwiększaniu zasobności własnego konta w banku, a nie na rozwoju kraju, do czego zostali powołani. Uzależnił się od tego jak mało kto. Miał na koncie oskarżenie o gwałt oraz korupcję, kiedy pełnił już funkcję wiceprezydenta. Oskarżenia zostały sprytnie umorzone, gdyż jednostka, która prowadziła sprawę została rozwiązana a prokurator generalny wymieniony. Jakie to proste. Oskarżeń korupcyjnych było jeszcze więcej, między innymi wymuszenia i pranie brudnych pieniędzy. Jednym z poważniejszych jest zarzut oszustw i korupcji przy udzielaniu kontraktu na dostawy europejskiej broni o wartości ponad dwóch i pół miliarda dolarów, jeszcze w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Do tej pory nie poniósł żadnej odpowiedzialności. W ubiegłym roku pod naciskiem społecznym i przygniatającą ilością skandali, które raz za razem wychodziły na światło dzienne, partia rządząca ANC zmusiła go do dymisji. Po ustąpieniu z urzędu w akcie oskarżenia postawiono mu 16 zarzutów dotyczących… 783 przypadków nadużyć. Najświeższa sprawa, która dławi RPA to tak zwane „state capture”.
O trzech takich, co ukradli demokratyczny kraj
Bracia Guptowie, Ajay, Atul i Rajesh, imigranci z Indii, przybyli do RPA zaraz przed obaleniem apartheidu w momencie, kiedy obcokrajowcy raczej uciekali z kraju z obawy przed jutrem. Oni zaczęli budować swoje imperium powoli, ale nad wyraz skutecznie, inwestując w sektor wydobywczy, energetyczny, lotniczy, paliwowy, technologiczny, mediowy i inne. Myślę, że jest w tym trochę analogii do sytuacji w Polsce po upadku komunizmu. Zaczął wtedy powstawać nowy świat, budowała się nowa rzeczywistość. I Ci, którzy wiedzieli jak to wykorzystać, nie marnowali czasu, działali szybko, zwinnie i skutecznie. Zyskując dziś pozycję oligarchów, swoje dzisiejsze bogactwo zawdzięczają przewrotowi politycznemu. Tak właśnie po cichu bracia Guptas weszli w bardzo bliskie stosunki z prezydentem Zumą i wieloma innymi szychami, które łase były na szybkie pieniądze. Wielu z nich uważało, że to naturalna rekompensata za lata ucisku pod białym pręgierzem, że właśnie teraz jest ich moment, ich czas na jedzenie ze stołu. Zapomnieli tylko, że swoim egoizmem nie krzywdzili jedynie białych, ale także swoich czarnych braci i siostry, którzy im zaufali i tak bardzo wierzyli, że nadszedł lepszy czas.
Bracia Guptas wykorzystywali powiązania z Zumą oraz jego synem do pozyskiwania ogromnych kontraktów państwowych. Ponoć mieli wpływ na wybór ministra finansów, żądali paszportów dyplomatycznych, a podczas ślubu jednej z siostrzenic, kilkuset gości lądowało na lotnisku wojskowym przeznaczonym dla wysoko postawionych polityków.
Zuma za czasów swojej prezydentury w taki sposób zmienił przepisy prawne, że latami umożliwiały pogłębianie nadużyć. Szacuje się, że podatnicy RPA stracili około 7 bilionów dolarów. Nie milionów, bilionów! W aferę zaangażowanych jest wiele międzynarodowych firm.
Konsekwencje nie zostały wyciągnięte i są przeciągane w czasie, mimo wielu miażdżących raportów i dowodów na zaangażowanie w przestępstwo samego prezydenta Zumy, jak i biznesmenów bardzo blisko z nim powiązanych. Komisja, która analizuje przekręt nie ma wystarczających mocy prawnych, aby sformułować zarzuty. Co więcej, ma do czynienia z wieloma ministrami najwyższego stopnia, zaangażowanymi w skandal, którzy stanowią klikę, chroniącą się wzajemnie. Komisja dostała sześć miesięcy na przesłuchania świadków i stworzenie raportu, ale jej przewodniczący już na początku zaznaczył, że to zbyt mało czasu na tak skomplikowaną sprawę i z pewnością zajmie więcej czasu. Przesłuchania już od samego początku były opóźniane. W międzyczasie Zuma, zmuszony przez swoją partię, podał się do dymisji. Posądził jednocześnie komisję o bycie upolitycznioną.
Świadkowie w postaci na przykład ówczesnego ministra finansów, prawnika, oraz szefa wydziału komunikacji, wskazywali na nacisk wywierany przez braci Gupta przy wsparciu Zumy na grantowanie ich biznesu. Jeden z ministrów finansów (od 2014 roku było ich pięciu), Nhlanhla Nene, podał się do dymisji, przyznając się do przynajmniej sześciu spotkań z braćmi Gupta. Wywołało to natychmiastową panikę ekonomiczną i sprawiło, że rand osiągnął rekordowo niski kurs w stosunku do dolara.
Jednak bracia Guptas poczuli się za mocno. Pewnego razu próbowali przekupić złego człowieka, kolejnego ministra finansów. Zaproponowali mu 450 milionów dolarów. 450 milionów dolarów w gotówce. Jeden z braci miał mu wtedy powiedzieć „Musisz zrozumieć, że my kontrolujemy wszystko. Stary człowiek [Zuma] zrobi wszystko, co mu karzemy.” Kiedy minister odmówił współpracy, usłyszał, że jeśli powie komukolwiek o tym spotkaniu – zginie.
Nie jest zaskoczeniem, że ani Zuma, ani rodzina Guptów nie przyznają się do winy. Część z braci ukrywa się w Dubaju. RPA wniosło o ekstradycję do Zjednoczonych Emiratów Arabskich w przypadku udowodnienia im winy. Nie przeszkadza to braciom w ekstrawagancko wystawnym życiu. Na przyszły tydzień w luksusowym ośrodku narciarskim na wysokości ponad 3000 metrów nad poziomem morza w Himalajach jest zaplanowane podwójne wesele potomków Gupta, które ma kosztować zawrotną sumę ponad 100 milionów złotych.
Trwający wiele lat przekręt pogrążył RPA w największym kryzysie politycznym od obalenia apartheidu.
Dodajmy trochę kolorów
Ekonomiczne perturbacje nie pomagały w budowaniu zgody w społeczeństwie z głębokimi ranami, zadanymi za czasów białej dominacji. Mandela bardzo walczył o pokojowe rozwiązanie kipiącego konfliktu. Jak jednak żyć w zgodzie, kiedy stare podziały przybrały jedynie odświeżoną formę, a najbiedniejsi wciąż pozostają na marginesie społecznym, pogłębianym przez kryzys ekonomiczny powstały u samego szczytu władzy, już nie białej, a tej demokratycznej, wywalczonej, pełnej nadziei?
Ciężko o obiektywizm. Nie sposób się nie zgodzić, że ludność tubylcza została skrzywdzona, pozbawiona ziemi a następnie wyzyskiwana oraz dyskryminowana. Nie sposób się też nie zgodzić, że białoskóra populacja przyniosła do RPA rozwój. Zbudowała machinę państwową opartą na doświadczeniu wyniesionym z setek lat budowania takowej machiny w Europie. Wdrożono prawo, zbudowano miasta, rozwinięto przemysł, usługi, bankowość, system edukacji i mnóstwo, mnóstwo innych rzeczy. To dzięki nim RPA wzniosła się na wyżyny ekonomiczne i śmiało mogła konkurować na rynkach światowych. Domyślam się, że przekazanie władzy na ręce partii ANC i Nelsona Mandeli, mimo pokładanych w nim nadziei nie było łatwe. Dlatego zwinni i sprytni ekonomiści zapewnili sobie w tej nowej układance wciąż mocną pozycję w strefie ekonomicznej. Podejrzewam, że z bólem i przerażeniem obserwowali co działo się z ich perfekcyjnym „dzieckiem” w następnych latach, szczególnie kiedy do władzy dopchał się Jacob Zuma…
Weźmy na przykład takie parytety. W RPA, zgodnie z tak zwanym Black Economic Empowerment, istnieje parytet ze względu na kolor skóry. W każdej firmie musi pracować określony procent nie tyle białych i czarnych, co także tak zwanych kolorowych. Nasz znajomy Kristian, u którego spędziliśmy Wielkanoc prowadzi swoje laboratorium. Opowiadał z jakimi problemami się mierzy, kiedy musi zatrudnić wykwalifikowanego specjalistę z zakresu genetyki. W ogłoszeniu o pracę musi zamieścić informację na temat wymaganych kwalifikacji, ale także koloru skóry! I nawet jeśli trafi na specjalistę, który spełnia w dwustu procentach jego oczekiwania, co nie jest łatwe w tej branży, musi mu podziękować, bo jego kolor skóry jest czarny a nie biały albo żółty. Będzie więc musiał wybrać gorszego kandydata bo do tego obliguje go prawo. Za niestosowanie się do ustawy grozi kara grzywny w wysokości od 200 do 350 tysięcy złotych. Rozumiem zamiar prawodawcy, dotyczący zasady równości, ale czy w praktyce jego cel został osiągnięty? Czy nie ogranicza tym samym wzrostu gospodarczego własnego kraju? Taka polityka prowadzi do tak zwanego drenażu mózgów. Młodzi wykształceni w RPA ludzie emigrują do Australii czy Europy szukając lepszego jutra. Poziom bezrobocia sięga prawie 30%.
Nacjonalizacja
Wspomniałam w poprzednim artykule, że obecny rząd (z prezydentem Cyrilem Ramaphosą na czele), czyli partia ANC (Afrykański Kongres Narodowy), zabiera się za reformę rolną, w obawie przed zyskującą coraz mocniejsze poparcie ultralewicową partią EFF (Wojownicy o Wolność Gospodarczą). Ogłoszono, że ziemia farmerów będzie wywłaszczana bez kompensacji. Zabierana ot tak. Problem na ich drodze stanowi konstytucja. Ale i na ten problem jest lekarstwo. Poprawki do konstytucji już są w toku. Widmo nacjonalizacji odstrasza zagranicznych inwestorów. Poziom długu publicznego budzi poważne obawy.
Nie da się odsunąć nasuwającego się na myśl skojarzenia z Zimbabwe, z Mugabe na czele, które wywłaszczyło ziemię wypędzając, a często bijąc lub nawet zabijając białych farmerów nie chcących oddać swojej ziemi. Dostali 24 godziny na opuszczenie posiadłości. Wobec tych, którzy nie chcieli się poddać, stosowano siłę, przy użyciu wojska. Obecnie kraj mierzy się z hiperinflacją oraz niedoborami żywności. W Pretorii poznaliśmy chłopaka pracującego w guesthousie. Opowiedział nam o historii swojego ojca, białoskórego (to ważne w tej historii). Cała rodzina mieszkała od pokoleń w Zimbabwe. Kiedy ojciec wyjechał w celach służbowych do Europy zgubił paszport. Udał się więc niezwłocznie do swojej ambasady. Ambasady Zimbabwe. Był to właśnie okres eliminacji białych obywateli. Ku swojemu zdziwieniu w ambasadzie usłyszał, że paszportu już nigdy nie uzyska, że biali nie są już mile widziani w Zimbabwe. Już nigdy nie wrócił do domu.
W RPA zaczęto od odbierania ogromnych farm, sięgających nawet 50 tysięcy hektarów. Początkowo wypłacano nawet częściowe odszkodowania.
Jednak w obliczu planowanej zmiany zapisów w konstytucji wielu nie posiada złudzeń. Szczególnie, że biała część społeczeństwa posiada około 72% powierzchni prywatnych farm. To oni ogradzają się drutami kolczastymi. To oni w obliczu kryzysu gospodarczego padają ofiarami przestępstw.
Plaasmoorde
Zabrnęliśmy do najtrudniejszego, bardzo krwawego wątku. Farmerzy, głównie Afrykanerzy (biali potomkowie osiedleńców z Holandii, Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemiec), stają się ofiarami brutalnych ataków. Mają one miejsce od oficjalnego upadku apartheidu. Wtedy miały podłoże odwetowe. Obecnie, jak twierdzi mój informator i inspirator, dopatrywać się można źródeł politycznych. ANC nie próbuje wiele z istniejącym problemem zrobić. Duże nadzieje pokładane były w nowym prezydencie, Ramaphosie, jednak od objęcia urzędu pozostaje obojętny na rosnący problem brutalnych zabójstw. Szacuje się, że od roku 1994 zamordowano około 70 tysięcy białych obywateli RPA, w tym kobiety i dzieci. Biała populacja topnieje. Na przestrzeni kilku ostatnich lat RPA opuściło ponad milion osób. Tylko w ciągu pierwszych pięciu miesięcy zamordowano 184 farmerów. Sprawcy pozostają na wolności.
W wyniku publicznej krytyki i nagłaśniania problemów, z jakimi mierzył się jeden ze znanych południowoafrykańskich farmerów Stefan Smit, m.in. udzielając wywiadu dla New York Timesa, niedawno został zamordowany na własnej farmie. Właściciel Louisenhof Wine Estates w Stellenbosch zwrócił się do sądu o formalne pozbycie się squotujących nielegalnie na jego farmie mieszkańców pobliskiego Kayamandi. Mimo prawomocnego wyroku sądu problem nie zniknął. Początkiem czerwca czterech uzbrojonych mężczyzn dostało się na jego farmę i śmiertelnie go postrzeliło.
Grzebiąc w wątku zabójstw na farmach można trafić na okrutne świadectwa niedoszłych ofiar podobnych ataków. To niepojęte jak obecny rząd zamiata pod dywan problem określany nawet przez wielu „ludobójstwem w białych rękawiczkach”.
Wiem, że wrzuciłam do barszczu wiele grzybów, ale mnogość i złożoność wątków pokazuje w jakim kryzysie pogrążona jest Republika Południowej Afryki. Wciąż żywe i pogłębiane podziały rasowe, nie dają się załagodzić w obliczu zgnilizny u samych szczytów władzy. Mimo niemal dwóch kadencji Jacoba Zumy jako prezydenta RPA, rozprzedawania kraju, niszczenia gospodarki, pogłębiania podziałów społecznych, w wyborach, które miały miejsce w maju tego roku, ANC wciąż uzyskało większość głosów, utrzymując władzę. Nieprzerwanie od ćwierć wieku, od obalenia apartheidu.
Mój inspirator podsumowuje:
„Uważam, że kraj jest rabowany przez przestępców. Przestępczość wymyka się spod kontroli. Gangi wszystkim zarządzają. Nie mam wątpliwości, że potrzeba transformacji nie ma na celu wzmocnienia ludzi nieuprzywilejowanych. Główne powody to własne korzyści rządzących.”