SKŁAD GRUPY:
Marcin (hOMER), Dominika, Krzysiek (Minor), Iza Patrol GR Long, kolor: granatowo-żółty |
Tosiu i Adam Navara, kolor: czarny diament |
Paweł (Pyciu), Eliza, Kristof Patrol GR Long, kolor: szaro-szary |
Darek i Ewa Patrol GR Long, kolor: piasek pustyni |
EKSPLOROWANE KRAJE:
Bośnia i Hercegowina, Czarnogóra, Albania
Czas podróży: 2-3 tygodnie
Długość trasy: 4,7 tys. km
Bośnia i Hercegowina (informacje o kraju)
Miało być tranzytowo a wyszło zupełnie inaczej. Nasza grupa podzieliła się pod kątem dat wyjazdu i powrotu więc w sporo okrojonym składzie ruszyliśmy tydzień przed planowanym startem, by więcej czasu poświęcić na Bośnię. Paweł przygotował kilka fajnych tras i rozpoczęliśmy w błotnistej i deszczowej aurze na północy Bośni. Chcąc dostać się na szczyty otaczających nas połonin, w pierwszej kolejności musimy sprostać rozjeżdżonym i wykoleinowanym drogom leśnym. Koleiny są bardzo głębokie i wypełnione mętną wodą. Brak wyciągarki i asekuracji drugiego auta stanowi nie lada hamulec w zmaganiach z przyrodą. Otaczające nas liczne tabliczki informacyjne, że dokoła nas są tereny zaminowane również nie poprawiają nastrojów. Wiele udało się przejechać jednak pewne miejsca musieliśmy odpuścić z uwagi na warunki. Powoli przesuwamy się na południe a pogoda zaczyna się poprawiać. Górską trasą docieramy nad piękną starą wioskę położoną u brzegu niewielkiego jeziora, gdzie zimą śnieg przykrywa całość budynków pozostawiając widoczne jedynie czubki dachów. Tam zakupujemy naszą pierwszą jabłkową rakiję, która przyczynia się do podniesienia morali opadających wraz z wieczorną temperaturą. Za dnia temperatury z kolei strasznie wysokie więc zjeżdżamy nad jezioro Jablanicko. Tam poznajemy Safeda, który wraz z małżonką spędzał wolny czas. Zasmakowaliśmy w gościnie prawdziwej bośniackiej kawy, parzonej z wielkim kunsztem mimo prostoty swej formy. Safed zdradził nam sekret, gdzie możemy zaopatrzyć się w najlepszą travericę. Poczyniliśmy zatem zapasy i udaliśmy się do najstarszej bośniackiej wioski położonej wysoko w górach. Tereny przepiękne a widoki rozpościerały się aż po odległe nam góry położone na południowym zachodzie kraju. Po spacerze po wiosce, odwiedzinach babci i zakupie wełnianych skarpet przedostajemy się do starej stacji meteo i stokiem narciarskim zjeżdżamy do Sarajewa. Aleją snajperów w otoczeniu nadal niewyremontowanych po wojnie budynków docieramy na starówkę. Ta mała część miasta ma swój zdecydowanie odmienny klimat, cechujący się spokojem życia z dala od zgiełku stolicy.
Nadszedł czas na Mostar. By tam się dostać musimy przekroczyć bardzo wysokie pasmo górskie, które z daleka wydaje się być odcinkiem niemożliwym do przejechania. Pokonujemy sztuczne przeszkody, które niejako miałyby zniechęcić kierowców do przejazdu wybraną przez nas drogą i docieramy na szczyt pasma. Na szczycie znajduje się kompleks olbrzymich bunkrów z kominami sięgającymi kilkunastu bądź kilkudziesięciu metrów, a dokoła całej dziś już zniszczonej fortyfikacji znaleźć można garście łusek. Z góry trasa jest już bardziej przyjazna tym bardziej, że na horyzoncie ukazuje się już nasz cel. Nocne spacery po starówce, delektowanie się południową kuchnią i parzoną kawą to właśnie to, po co tu przyjechaliśmy. Tam następuje pewien zbieg okoliczności, który przyczynia się do zapoznania się z Borysem i jego rodzinką. Postanawiają pokazać nam zachodnią część Bośni zaprowadzając na równie piękne szczyty, góry, kolejne bunkry i kolejną dobrą restaurację. Po górach przyszedł i czas na bardziej komercyjne miejsca bo jak tu nie zahaczyć o wodospady Kravice, Medziugorie czy ciekawą rzekę wypływającą wprost ze skały z krystaliczną wodą w Blagaj. Tym to akcentem chwilowo kończymy pobyt w BiH i udajemy się na nieplanowany wyjazd na...
Chorwacja (informacje o kraju)
Wedle wskazań niedawno poznanego Borysa udaliśmy się nad ciekawe zatoki Adriatyku. Po górach wprawdzie nie pojeździliśmy ale w morzu znaleźliśmy pakiet rozgwiazd, wypoczęliśmy po kilkudniowej tyraczce i niskich temperaturach. Wystarczyło przekroczyć ostatnie pasmo górskie w Bośni oddzielające interior od morza i klimat zmienił się diametralnie z wilgotnego na suchy. Na bazie dotychczasowych doświadczeń zaskakującym było znalezienie przez nas pustej plaży, którą zagospodarowaliśmy sobie na własne potrzeby. Robimy zatem rundkę po półwyspie Peliesac, po czym udajemy się do Dubrownika. Krótki pobyt na Chorwacji ładuje nam baterie na kolejne dni eksploracyjne jakie spędzimy ponownie w górach. Ten wyjazd bowiem miał być poświęcony głównie terenom wschodnim więc takiego nieplanowanego pobytu na zachodzie grzechem byłoby nie spożytkować nad morzem.
Czarnogóra (Montenegro) (informacje o kraju)
Z Chorwacji wjeżdżamy do Bośni, następnie górską częściowo zerwaną drogą dostajemy się nad Zatokę Kotorską. Krążąc po okolicznych górach dojeżdżamy do końca drogi, gdzie doświadczamy spokojnego wiejskiego trybu życia.
Nasza druga część grupy już wysyła sygnały, że są blisko więc ponownie wjeżdżamy do Bośni i górskim przejściem przedostajemy się na północ Czarnogóry by dotrzeć w umówione miejsce przy raftingu. Mimo, że wreszcie się spotkaliśmy to po noclegu w kanionie Tary następuje przeszeregowanie w drużynach i część udaje się na rafting, kolejna część w góry a jeszcze inna na zwiedzanie Durmitoru zza kierownicy aut. W górach udaje nam się dostać na przełęcz pod Prutasem od strony południowej, dzięki czemu możemy sobie obejrzeć ze szczytów naszą trasę północną z nieudaną próbą zdobycia tejże przełęczy. Widoki są nieprzeciętne jednak o tej porze roku nie było już ani wodospadu ani jeziora wypełniającego dno Kanionu Susickiego. Kolejny nocleg spędzamy w urokliwej kotlince, która stała się punktem zbornym naszego składu. Z kotliny natomiast udajemy się na wschodnie tereny Czarnogóry dotychczas jeszcze przez nas nie eksplorowane a również przebiegające wzdłuż kanionu Tary. Teren szybko zweryfikował plany, gdy część trasy okazała się ścieżką pieszą wzdłuż przepaści. Szybki coffroad przyczynił się do pokierowania naszych maszyn w stronę Parku Biogradska Góra. Tam, podczas pięciometrowego cygańskiego ogniska z okazji urodzin Adama ustalamy kolejne rozdzielenie załóg. Odłącza się Paweł udając się już do Albanii. Reszta grupy eksploruje park, który spowity mgłą daje się nam nacieszyć widokami podczas kilku przejaśnień. Przeskakujemy trasę asfaltową i udajemy się do granic z Kosowem. Tamte tereny przysparzają nam bardzo obfitych doznań zarówno widokowych, dzięki jazdom wzdłuż przepaści, terenowo-offroadowych, przez przejazdy korytami rzek, oraz smakowych, dzięki degustacjom lokalnych serów wyrabianych przez lokalesów. Spod granicy Kosowa udajemy się nad jezioro Plav, w którego okolicy w drodze powrotnej do Polski zahaczamy o Czarnogórskie Blue Eye o temperaturze wody przy brzegu rzędu 4,8*C. Woda pośrodku źródła musiała mieć zdecydowanie mniej bo kąpiele, jakie sobie tam zafundowaliśmy, mimo ogromnego upału, przyczyniały się do utrzymywanej rześkości organizmu do późnych godzin popołudniowych.
Będąc w Plav decydujemy się by kolejny raz spróbować przedostać się górami do doliny Valbone położonej już po albańskiej stronie Gór Przeklętych. Droga na początku jest dość wyraźna. W wyższych partiach niestety ginie i zarośnięta trawami po pas staje się nie do odróżnienia od otaczających nas terenów przyległych. Wszystko dzieje się na zboczach góry więc niejednokrotne trawersowanie przyczynia się do efektu gęsiej skórki. Głębokie koleiny, mokra trawa, zwalone drzewa i wypłukane przejazdy górskimi potokami potęgują nasze doznania. Wszystko to jednak się opłaciło, gdyż po dotarciu do szczytu droga staje się bardziej wyraźna a tym samym wizja upragnionej wizyty w Valbone staje się jeszcze bardziej rzeczywista.
Albania (informacje o kraju)
Zjazd do doliny Valbone odbywa się w asyście nisko zawieszonych chmur przysłaniających nam piękne góry, które chcieliśmy zobaczyć od tej strony doliny już od 2010 roku kiedy to nasze stopy pierwszy raz stanęły na albańskiej skale. Cóż zrobić. Ale w głowie rodzi się nowy plan. Po zjechaniu z przełęczy jedziemy w głąb doliny aż do Rrogam stając 5 km w linii prostej od Teth, w którym znajduje się druga część naszej grupy. Piwko w drewnianym barze nie rozgoniło chmur więc udajemy się na południe mijając przystań Fierze, do której kolejnego dnia dokować będzie auto Pawła po pokonaniu zalewu Koman. W Fierze poszukując zjazdu nad zalew trafiamy do przemiłej rodziny Kristiany. Rozebrali fragment ogrodzenia byśmy mogli zacampować w ich ogrodzie. Po wieczornej biesiadzie w ich letnim domku udajemy się na zasłużony spoczynek by rano przez góry zjechać jak najbardziej na południe. W trasie robimy przerwę nad wodospadem, nad którym kompletujemy nasz skład. Przejeżdżamy pod autostradą i zjeżdżamy z asfaltu. Nowozaplanowana trasa doprowadza nas do końca drogi. W wiosce 300 m przed naszym celem dowiadujemy się, że musimy ten fragment objechać. Nasz objazd był równie atrakcyjny jak i dojazd do wioski więc warto zmieniać zamierzony plan. W Burrel naprawiamy pierwszy pęknięty wahacz Pawła. Pewnym zbiegiem okoliczności spawany będzie tam również kolejny wahacz w późniejszym czasie. Robimy pętlę w okolicy Lure przy równie ciekawych jeziorach. Ostre podjazdy przyczyniają się do sporej dewastacji aut i morali, w efekcie czego docieramy do kolejnego kresu naszej wędrówki. Droga okazuje się być nieprzejezdna od nastu bądź dziesiątek lat. Podejmując próby przejazdu w kolejnym aucie urywa się amortyzator, w innym kolejny wahacz. Coffroad. Brakło 3 kilometrów ale i ten przypadek przyczynił się do poznania ciekawej alternatywnej trasy. Przyjmujemy kierunek wschodni. Pod granicą macedońską odskakuje od reszty grupy auto z Pawłem, Elizą i Krzyśkiem na pokładzie. Również jadą nad Ohryd ale od tej właściwej strony. Reszta załogi przedzierając się górskimi drogami dociera nad zachodni brzeg jeziora. Tam rozpoczynamy całodzienny chillout z finiszem na obiadokolacji w mieście Pogradec. Reset był konieczny bo przed nami spore wyzwanie. Darek z Ewą uciekają po czarnym nad morze. Zostają zatem dwa auta i już tylko jedno koło zapasowe.
Wyzwaniem jest przejazd rzekomo oberwaną drogą na pewnym fragmencie, a celem Frasher. Toczymy się otwartymi przestrzeniami, przejeżdżamy brodem przez Osum, która w tym terenie jest jedynie zwykłym malutkim potokiem. Rozcinamy ostatnie koło a przed nami nadal kilometry nieznanego terenu. Doliny się zacieśniają, robi się coraz ciekawiej. Strome podjazdy, strome zjazdy, ostre kamienie i głębokie, nieprzejezdne koleiny wypełnione wodą wymagają od nas ingerencji łopat. Mijamy ludzi wytwarzających węgiel drzewny i zwożących go w dół ciężarówką po kroć przepełnioną. Minięcie się z nią przy takich jak tam urwiskach dostarcza niemałych wrażeń.
Mimo wielu trudności udaje nam się dotrzeć do Frasher więc jednogłośnie zasądziliśmy, że zasłużyliśmy na postój na kąpiel w ciepłej rzece, jaką okazał się Drin. Powoli i my kierujemy się nad adriatycką plażę. Jednak aby nie było łatwo trasa nasza początkowo będzie wiodła kanionem rzeki, by następnie jechać jej pustym korytem. To był doskonały wybór. Trasa ta bowiem była tak malownicza, że wręcz baśniowa. Będąc w wielu miejscach Albanii uznaliśmy, że zaliczamy ją do topowych punktów podróży po tym pięknym kraju.
Na odcinku do Frasher nie natrafiliśmy na zerwaną drogę, natomiast przypadłość ta spotkała nas już bliżej wybrzeża. Na nasze szczęście pracowała tam już koparka i przygotowywała nam przejazd. Natomiast minięcie się z nią było jeszcze gorszym przeżyciem niż mijanie się z ciężarówką wypełnioną workami węgla, tym bardziej obserwując kamienie zrzucane przez nią w otchłań.
Jest i wybrzeże! Bajeczne lazury morza Jońskiego! Wszystko zachwyca poza jednym. Nasza dzika i trudnodostępna plaża, w tym roku miała już dwa bary, parasole, leżaki i grupę wypoczywających na niej Polaków. Ale cóż zrobić. Świat się zmienia. Trzeba się śpieszyć !
STATYSTYKI
. | ||
Przebyta trasa | 4725 km | |
Spalone paliwo | 710 litry | |
Średnie spalanie /100 km | 15,3 l | |
Długość wyjazdu | 23 dni | |
Koszt całkowity wyjazdu za załogę 4 os. | 6,8 tys. zł | |
. | ||
Koszty / samochód | paliwo eksploatacja autostrady |
2950 zł 640 zł 25 zł |
Koszty / osobę | ubezpieczenie | 40 zł |
zakupy spożywcze | 480 zł | |
noclegi | 35 zł | |
restauracje | 100 zł | |
pamiątki | 70 zł |