SKŁAD GRUPY:
Marcin, Dominika Ryanair + Air China + Cebu Pacyfic |
EKSPLOROWANE KRAJE:
Szwecja, Chiny, Filipiny, Hiszpania
Czas podróży: 19 dni
Długość trasy: 2,4 tys. km (po Filipinach)
Przebyte kilometry z podziałem na środki lokomocji:
samoloty: 26.700 km
promy: 870 km
bangki: 40 km
pociągi: 75 km
autokary: 800 km
busy/vany: 630 km
jeepneye/trycykle: 118 km
samochody: 566 km
taxi: 34 km
riksza: 7 km
rowery: 5 km
pieszo: 55 km
________________________
Łącznie przebyte 29.900 km
Szwecja (Sztokholm) (informacje o kraju)
Dolatujemy z Krakowa do Sztokholmu jednak nie na to lotnisko, na które należy więc mamy kilka godzin by w biegu zobaczyć jak wygląda to urocze miejsce i tym samym dostać się na właściwe lotnisko by opuścić kontynent europejski i udać się do Azji.
Na miejscu okazuje się, że mój zmysł orientacyjny lekko zawiódł i ruszyliśmy w nie tym kierunku co trzeba tracąc cenny czas na zwiedzanie starej części stolicy. Piękna jednak ona nie jest więc nie żałujemy pomyłki. Żal jednak przyszedł z innego powodu w najmniej oczekiwanym momencie... gdy trzeba było zapłacić za dwie kanapki w BurgerKingu 64 zł !
Chiny (Pekin) (informacje o kraju)
Jeszcze na lotnisku dopada nas facet i próbuje zachęcić do wycieczki na mur chiński w cenie bagatela 600 zł. Nie skusiliśmy się na nią nie tyle z powodu ceny co jeszcze odległości do pokonania. Pewnie spędzilibyśmy tam maksymalnie 20 minut. Poza tym nie wiadomo też gdzie by nas wywieźli. Mur odpuściliśmy. Może przyjdzie na niego czas w przyszłości. Skierowaliśmy zatem nasze kroki do Parku Jingshan, z którego rozciąga się panorama na Zakazane Miasto będące naszym kolejnym celem. Pekiński smog zdecydowanie jednak ogranicza doznania, gdyż widoczność jest fatalna.
Zamiast korzystać z metra postanowiliśmy urządzić sobie spacer co daje więcej możliwości poznania życia w mieście. Po drodze dzięki temu mamy możliwość przyglądnięcia się hutongom, czyli starym kompleksom mieszkalnym, które pojawiły się w Chinach już w XII wieku.
W niewielkiej restauracyjce kosztujemy przedziwnej potrawy - niby zupy. Owa zupa o nazwie hot pot służy jedynie do gotowania w niej wędlin, chlebka, plastrów bambusa bądź innych rarytasów. Jest ona bezustannie ogrzewana przez palenisko zlokalizowane w środkowej części garnca. Do obsługi dostajemy pałeczki - bez alternatyw i bez kursu obsługi.
W czasie gdy my się zajadaliśmy zamknęli wejścia do Zakazanego Miasta. Zamknięto je też gdy mieliśmy do niego kolejne podejście.
Zadowoliliśmy się zatem ogrodami ulokowanymi wokół miasta, wielkim placem Tiananmen, na którym znajduje się Mauzoleum Mao, oraz Świątynią Niebios.
I tak właśnie zastał nas zmrok. I to jest chyba najciekawszy okres w Pekinie. Z codziennej szarości wyłaniają się tysiące kolorowych świateł i napisów w formie krzaków mrugających kolorami. Na chodnikach pojawiają się ludzie ćwiczący tańce w przeróżnych choreografiach oraz sprzedawcy pieczonych manioków i innych ciekawostek.
Filipiny (informacje o kraju)
Z Manili, będącej stolicą Filipin, szybko ewakuujemy się samolotem na południe kraju by rozpocząć powrót poprzez wysepki z powrotem na lotnisko Manili. Tym oto sposobem docieramy na wyspę Mindanao a konkretnie do Davao. Miasto jest najbezpieczniejszym miejscem w Azji Południowo-Wschodniej a to za sprawą aktualnego burmistrza. Jeszcze 20 lat temu przestępczość była tam na bardzo wysokim poziomie lecz dziś nie da się wejść do sklepu a czasem nawet i do taksówki nim nie ochrona bądź policja sprawdzi twojego bagażu. Mieszkańcom jednak to nie przeszkadza a nam tym bardziej bo traktujemy to jako ciekawostkę. Kupujemy tam klapki a nasze półbuty przywiązujemy do plecaków i ruszamy promem na wyspę Talikud. Znajduje się tam sporo fajnych plaż. My z uwagi na spore zmęczenie zostajemy na Isla Reta. W naszym otoczeniu kręci się sporo lokalesów, którzy spędzają tam wolny czas. To dla nas pierwszy kontakt z plażą zbudowaną z koralowców, lasami palmowymi, obcą kulturą i lokalną kuchnią. Wszystko nam się podoba! Prócz pysznego adobo mieliśmy okazję spróbować potrawy z krokodyla. Poznaliśmy wspaniałe shake'i z przedziwnych owoców, jak np. duriany, papaje, avokado i te mniej zaskakujące ale równie smaczne - kokos czy ananas.
Po Davao poruszamy się jeepnejami oraz trycyklami i taxówkami. Jeepneje to takie lokalne busy. Zbudowane na wzór amerykańskich jeepów najprawdopodobniej w przydomowych warsztatach. To samo tyczy się trycykli które z kolei są zabudowanym motorem z dospawanym wózkiem bocznym. Konstrukcja zarówno tych pierwszych, jak i drugich pozostawia wiele do życzenia ale komunikacja tymi środkami odbywa się niezwykle sprawnie i klimatycznie. W Davao trafiamy na wspaniały targ. Kupujemy tam owoce, oglądamy ryby i inne potwory morskie. To właśnie Mindanao zaopatruje w owoce pozostałe wyspy Filipin. Atrakcji na Mindanao jest wiele. Począwszy od wulkanów, przez piękne jeziora do wodospadów. Jednak zachodnia część wyspy jest narażona na ataki ISIS więc z Davao ewakuowaliśmy się do Butuanu. Tam nowopoznani znajomi zabierają nas na pyszną kolację, co skutkuje w moim przypadku przełamaniem barier niechęci do owoców morza. Tam wszystko smakuje lepiej bo jest mega świeże. Butuan również ma plaże ale jedna jest wyjątkowa. Ma czarny piasek. I to właśnie na tą plażę w 1521 roku przybył sam Magellan odkrywając te dzikie wyspy.
Wbrew naszym oczekiwaniom to właśnie Mindanao okazało się być perełką orientalizmu na trasie naszej wędrówki. To tu spotkaliśmy prawdziwych Filipińczyków nie przesiąkniętych konsumpcjonizmem i komercją. Ale to chyba dlatego właśnie, że turyści tam nie trafiają. Najprawdopodobniej przez to zagrożenie, o którym pisze ambasada każdego kraju.
Nocą udajemy się na prom. To dobry sposób na oszczędność zarówno czasu, jak i pieniędzy. W cenie biletów mamy kuszetki więc można się przespać a budzimy się w zupełnie innym miejscu. Jesteśmy bowiem na wyspie Cebu. Cel mamy jeden. Odnaleźć w okolicach Oslob rekiny i popływać z nimi. Cel został zrealizowany jednak nie polecamy tego typu rozrywki. W planie były też poszukiwania żółwi morskich jednak odpuściliśmy.
Szybko przeskoczyliśmy na wyspę Negros a z niej na wyspę Panay. Pominęliśmy jednak wyspę Bohol bo promy kursowały jedynie raz w tygodniu, w konsekwencji czego niestety nie dane nam było zobaczyć tarsierów czyli mikro małpek. Kierujemy się czym prędzej do rajskiej wyspy lecz ciągle walczymy z przeciwnościami losu. Szkoda było czasu by czekać na prom do Iloilo więc skorzystaliśmy z innego, który również płynął na wyspę Panay lecz do portu oddalonego o kilkanaście kilometrów od naszego celu. Nic trudniejszego. Resztę zrobimy jeepneyem.
A jednak. Nocą to nie takie proste. Spędzamy ją zatem w poczekalni na terminalu a rankiem wypełniamy trzyosobowego trycykla ośmioma osobami i zaraz później jesteśmy w Iloilo. Tam okazuje się jednak, że nasz prom na rajską wyspę jest zepsuty i ma dzień opóźnienia.
Nie zastanawiając się długo wskakujemy na inny prom na niewielką wyspę Guimares. Tam, gdzie rosną najsmaczniejsze mango.
Przypadkiem poznajemy ciekawego mieszkańca, który posiada restaurację a swoje życie postanowił poświęcić rowerom i tym to sposobem organizuje świetne wycieczki rowerowe po tej wyspie. Wycieczki oczywiście offroadowe, ścieżkami w dżungli prowadzącymi do pięknych plaż, wodospadów i innych równie fascynujących zjawisk. Przybywają do niego ludzie z całego świata bo swój biznesik wyposażył już w kilka naprawdę dobrej klasy rowerów. My natomiast robimy sobie trekking drogą krzyżową do kościółka ulokowanego na wzgórzu, z którego rozpościera się widok na dużą część wyspy. Dostrzegamy z niego fajne plaże i postanawiamy je nawiedzić kolejnego dnia. Dzień natomiast zaczynamy od kolejnego trekkingu na wodospad i dopiero jego odnalezienie w dżungli dopuszcza nas do kolejnego etapu wycieczki po wyspie.
Plan w trakcie uległ lekkiej modyfikacji i zamiast na wypatrzoną przez nas plażę jedziemy jeepneyem do Freelance Beach Resort. Piękne okolice. Chyba najpiękniejsze na tej wyspie. Z zachwytu aż wpakowałem całą rękę w meduzę oglądając kolorowe rybki pod wodą.
Czas ucieka tak więc i my uciekamy z Guimares i załadowani na naprawiony prom płyniemy na wyspę Palawan.
Promy są tam dość pokaźnych rozmiarów. Mają pokoje turystyczno-biznesowe z klimą albo opcję ekonomiczną z kuszetkami. To drugie brzmi atrakcyjniej ze względu na brak klimy. Filipińczycy bowiem potrafią w autobusie zbić temperaturę do 13*C, co wymusza konieczność siedzenia w kurtce a nie po to tam przyjechaliśmy!
Życie na promie to ciekawe zjawisko. Z uwagi na dużą odległość płyniemy tam dwie noce z krótkim postojem na wyspie Cuyo. Ludzie grają tam w karty, szachy i inne gry, których nazw nie znamy. Bezustannie jedzą chińskie zupki z ryżem i oglądają najnowsze filmy w klimatyzowanej salce z wygodnymi fotelami. Prócz ludzi, prom transportuje również pojazdy, sprzęty, żywność, owoce i zwierzęta w ogromnych ilościach. Tak więc równo o godzinie 4:30 rozpoczyna się pianie setek kogutów.
Jesteśmy w Puerto Princesa. Piękne nazwy. Typowo hiszpańskie. A to za sprawą właśnie Magellana, który zapoczątkował tu erę dominacji i przekształcił całość archipelagu w swoją hiszpańską.
Duże miasto tętniące życiem lecz zgiełk to nie to czego tam poszukiwaliśmy. Jedziemy zatem do El Nido czyli jak się później okazało - centrum turystycznego dla białych ludzi. To miał być nasz raj lecz ceny wyciągały z butów. Były wprawdzie piękne piaszczyste plaże z opadającymi nad wodą palmami, były drinki z palemką, sklepiki, bary i knajpy z muzyką na żywo, lecz nie spodziewaliśmy się takiego tłoku. Z pomocą przyszła ucieczka na plażę Nacpan. Tam pięknie i cicho. Garstka ludzi za dnia a wieczorami spokój. Wynajęliśmy bambusowy bungalow i spędziliśmy dwie noce walcząc z falami na morzu, spacerując po plaży, okolicznych wzgórzach i dżungli w poszukiwaniu małpek. Dżungla równie jak meduza, nie okazała się być dla mnie łaskawa o czym świadczą dwa silne użądlenia latającego stwora.
Mieliśmy zostać na Nacpan i na trzecią noc lecz zmieniliśmy plany by zakosztować wycieczki łodzią po sąsiednich małych wysepkach by oddać się w całości podwodnym rafom koralowym, rozgwiazdom i kolorowym rybkom. Warto było, mimo iż i pod wodą ryby nas pogryzły do krwi. Tym bardziej, że lunch będący w pakiecie był nad wyraz okazały.
To nie koniec gryzienia. Na Nacpan są nieprzyjemne meszki na plaży pięknie wypełniające się na naszych oczach krwią. W El Nido mieliśmy kontakt z jeszcze innymi nieprzyjemnościami pozostawiającymi po nocy kilkadziesiąt swędzących bąbli - taka cena przyjemności!
Hiszpania (Barcelona) (informacje o kraju)
Miasto nie do końca wpisujące się w naszą wizję podróżowania bo europejskie. Jednak, mimo że europejskie to jednak ciekawe. Spodobał mi się układ przestrzenny i ogólna architektura miasta. Pomijając nawet interesujące secesyjne kamienice Gaudiego oraz gotycką dzielnicę usianą ciasnymi alejkami pomiędzy kamienicami to i tak ogólny styl i trend architektury miasta jest imponujący.
Nasze nogi skierowały się jednak na targ. Bo tam można poznać smaki danego miejsca. Również nie zawiódł. Równie barwny i obfity jak w Azji jednak sterylność i klimat dalece odbiegał od tych wschodnich...
KILKA INFORMACJI PRAKTYCZNYCH
SŁOWNIK
Filipiński po angielsku | Polski |
Five minutes | Pół godziny |
PRZELICZNIK WALUT
Kraj | Waluta | Przelicznik [zł] |
Szwecja | korona szwedzka (SEK) | 0,45 |
Chiny | juan chiński | 0,60 |
Filipiny | peso (PHP) | 0,08 |
Hiszpania | Euro | 4,27 |
Polska | złoty | 1,00 |
AMBASADY
Chiny (Pekin) | Filipiny (Manila) | |
adres | Ambasada RP w Pekinie 1 Ritan Rd. Beijing, China, Post code: 100600 |
Konsulat Honorowy http://www.poland.ph otwarte: poniedziałek - piątek, godz. 9-16 |
telefon | Tel.: +86 10 653 21 235 ext. 110 Fax: +86 10 653 21 745 Tel. alarmowy : +86 13810175087 |
(00-632) 527-74-91 (00-632) 527-15-82 24 (00-632) 527-1582 Fax: (00-632) 527-16-03 |
INFORMACJE PRAKTYCZNE
transport | cena w peso | uwagi |
banka Davao do Isla Reta | 80p | ponad 1h (ostatnia koło 15:00) |
autokar z Davao do Butuan | 400p ? | 300km 9h |
prom z Nasipit do Cebu | 865p | od 7pm-5am |
autokar z Cebu - Oslob | 110p | 100km 3h |
prom San Sebastian do Amlan | 70p | 20 minut |
autokar Amlan do Bacolod | 375p | 5,5h 200km |
prom Bacolod do Iloilo | 180p | (6:30, 8:10, 9:50 itd...) |
prom Bacolod do Dumangas | 96p | 2h |
prom Iloilo do Puerto Princesa linii Montenegro postój na wyspie Cuyo 2h | 1250p | nie kursuje w piątek i płynie 28h |
prom Iloilo do Puerto Princesa linii Milagrosa postój na wyspie Cuyo na 5h | 900p | nie kursuje w weekendy i płynie dwie noce |
autokar/van El Nido - Puerto | 350p-450p | |
prom na Guimaras | 30p | co 2h |
wejścia na terminale promowe i autobusowe | często do 20p | |
jeepnay | najkrótsza trasa 8p (kilka przystanków) | potem cena nieznacznie rośnie |
taxi | 40p za wejście do auta + 10p za km | |
noclegi i atrakcje | cena w peso | uwagi |
Puerto Princesa: hostel Ducheess 107e valencia street: |
250p/os, 350p/2os | |
Bangalow Nacpan beach | 900p/2os ze śniadaniem | |
Pokój w El Nido | 700p/2os bez śniadania | |
Wycieczka po wyspach w El Nido Tour A (pięć wysp, plażowanie, snorkeling, lunch) |
1000p z lunchem | +200 tax eco na 10 dni /os (mówić że zapłacone) |
walki kogutów | 50p |
STATYSTYKI
. | ||
Przebyta trasa z samolotami | 29 900 km | |
Przebyta trasa na Filipinach bez samolotów | 2 400 km | |
Długość wyjazdu | 19 dni | |
Koszt całkowity wyjazdu za 2os. | 9,2 tys. zł | |
. | ||
Koszty / osobę | bilety łączne na Filipiny Pekin do i z centrum (x2) bilety lotnicze na Filipinach promy autokary i vany trycykl na Nacpan i powrót nurkowanie z rekinami wycieczka łodzią na rafy zipline w Butuan |
1856 zł 100 zł 420 zł 220 zł 170 zł 100 zł 90 zł 90 zł 55 zł |
Koszty / parę | noclegi | 340 zł |
wyżywienie, napojenie i inne | 2600 zł |
Blog z podróży
Jak tanio podróżować po tysiącach filipińskich wysp?
Środków transportu na Filipinach jest multum. Koniecznie trzeba spróbować każdego z nich. Nasza podróż jak…
Read more