Problem goryli ale i również szympansów przewija się w Afryce od dawien dawna. Ilość osobników naczelnych jest tak niska, że dziś jest na krawędzi wymarcia nie tylko w Kamerunie bo problem okazuje się być globalny. Kłusownictwo oraz brak świadomości ludzi żyjących w ich otoczeniu doprowadził do tragedii. Naczelne są lokalnym przysmakiem i mam nadzieję, że nie próbowałem tego przy drodze stołując się w lokalnych pseudo-restauracyjkach serwujących tak zwane bushmeat.

Są ich dwa gatunki. Z gorylami górskimi możemy mieć do czynienia w ruandyjskich i ugandyjskich tropikalnych lasach Bwindi czy wschodnich częściach DRK w Parku Wirunga. Żyją tam na wysokościach przekraczających 2,2 tysiąca metrów do nawet 4 tysięcy. Ceny obcowania z nimi są jednak strasznie wysokie i nie mogliśmy sobie pozwolić na tą atrakcję. Środki gromadzone z tych wycieczek nie są jednak przejadane przez przewodników ale raczej przez goryle bo idą na utrzymanie parków. Koszty może nie są aż tak wysokie, ale nawet jakby były, to generują pewny rodzaj selekcji by zanadto turyści nie przeszkadzali im w ich naturalnym środowisku. Mimo to chętnych i tak jest sporo więc goryle przyzwyczaiły się już do obecności człowieka. Niby groźne i dzikie ale przez wspomniane wizyty są już jakby oswojone. W tamtej części Afryki przypadkiem udało nam się spotkać oko w oko z szympansami w ich naturalnym środowisku. Z gorylami nie jest już tak łatwo. Na zachodniej części kontynentu zamieszkują tropikalne części lasów głównie w Nigerii, Kamerunie, Gabonie, Kongo i również DRK gdyż jest ono ogromne. Jest to już inny gatunek – goryle nizinne.

Każdy z nich wysokością zbliżony do człowieka. Masa jednak już zdecydowanie większa bo są powiedzmy dwukrotnie cięższe od ludzi. Samice, naturalnie mniejsze i lżejsze. Żyją krócej od ludzi o połowę i o dziwo w niewoli dłużej. Interesujące jest, że również posiadają indywidualne odciski palców. Sporo jest więc podobieństw w charakterystyce organizmów ale w zachowaniu również.

Jeżdżąc po Kamerunie nabijaliśmy kilometry pięknymi drogami pośród lasów równikowych. Klimat podobny do kongijskiego ale drzewa jeszcze wyższe a poszycie bardziej gęste. Drzewa oczywiście równie prędko wywożone do ogromnego i strategicznego portu, tym razem w Douala mkną bez przerw na dłużycach wożonych tam i z powrotem. Ekspansja mimo że postkolonialna - trwa nadal.

Będąc w okolicy Jaunde – stolicy Kamerunu, natknęliśmy się całkiem przypadkiem na Park Mefou. Jak się później okazało jest to jedynie sanktuarium, którego rolą jest podtrzymywanie gatunku oraz jego namnażanie. W tej chwili skupiają się jednak podtrzymaniu z uwagi na wysokie koszty wyżywienia swoich podopiecznych. Goryle, szympansy i kilka innych małp, których do tej pory jeszcze nie spotkaliśmy, żyje tu nie w klatkach a w ogrodzonych sektorach. Widzieliśmy więc mangaby obrożne, i kilka koczkodanów, niestety nie wszystkie jakie była tu możliwość. Nie widzieliśmy też mandryli bo schowały się w cieniu.

Wszystkie są dokarmiane, lecz organizacja pracuje nad wydzielaniem coraz większych obszarów, by ostatecznie stworzyć im środowisko, w którym będą mogły same o siebie zadbać włączając w to wyżywienie. Wtedy zapewne będzie można dopuścić do zwiększenia ich populacji. Goryli nizinnych jest ponad sto tysięcy osobników. Górskich niestety niespełna tysiąc będące liczbą krytyczną, więc rola wschodnich sanktuariów jest jak widać większa. Tam stanowią one problem bo zamieszkują tereny bogate w złoża i ciężko o konsensus o czym już pisała kiedyś Dominika.

Człekokształtnymi w Kamerunie opiekuje się APE Action Africa działając właśnie w Parku Mefou. Zajmują się osieroconymi maluchami, chorymi starszymi osobnikami oraz edukacją społeczeństwa. Zdrowe i dorosłe osobniki często wypuszczają z powrotem na wolność w bezpieczne dla nich i kontrolowane środowiska. Dziś pod ich skrzydłami jest 20 goryli, 110 szympansów i 220 innych mniejszych naczelnych. Chcesz pomóc akcji? Przyjedź na wolontariat! Możesz też wysłać drobną darowiznę ale najfajniejszą z opcji jest adoptowanie małpy. Za dolara tygodniowo stajesz się jakby częścią rodziny i opiekunem dbając na odległość o wyżywienie i rozwój podopiecznego. Dostaniesz biografię i zdjęcie zwierzęcia wraz z certyfikatem przyjęcia. Prawda, że fajne?  Wolontariat jednak chyba jest najlepszą opcją. Sami poznaliśmy tam kilku wolontariuszy. Przyjeżdżają głównie z Europy ale nie tylko. Praca bezpośrednia daje mnóstwo możliwości poznania zachowań tych zwierząt ale i życia ludzi w Kamerunie więc może być fajną opcją na spędzenie trochę czasu w Afryce. Załoga poszukuje też wolontariuszy weterynarzy, nawet na krótkie pobyty.

My byliśmy tam jedynie gośćmi. W cenie ok. 50 zł od osoby można spędzić w Parku ponad dwie godziny spacerując lasem równikowym w otoczeniu ogromnych drzew hebanowych, kakaowców, gałki muszkatołowej w asyście indywidualnego przewodnika. Krążąc ścieżkami drogę przecinają ci orientalne zapachy i tysiące barwnych motyli.

Na końcu każdej ścieżki dochodzimy do ogrodzenia pod napięciem i przewodnik nawołuje małpy. Te przychodzą ochoczo bo wiedzą, że dostaną orzechy, pędy, ulubione korzonki czy inne rarytasy. Musi być bardzo gorąco by zignorowały jego sygnały. Wtedy siedzą w krzakach. Mają tu bezpieczny dom. Kłusownictwo w Afryce kiedyś było ograniczone w sposób naturalny. Polowano na tyle na ile były potrzeby. Dziś mięso wywozi się hurtowo nie tyle na europejskie co amerykańskie stoły. Wciąż jest to rarytas a skoro rarytas to intratny biznes dla lokalnych kłusowników. Łupem padają nie tylko małpy, goryle i szympansy ale i słonie, krokodyle, antylopy, węże i wiele innych. APE więc edukuje lokalne środowiska w tym dzieci, by nabierały świadomości zagrożenia poszczególnych gatunków. Chwała im za to i wszystkim innym podobnym organizacjom.


http://www.apeactionafrica.org

 

Komentarze

komentarz

Comments are closed.